Książki

Rozdział 1. Kolekcjoner, czyli wstęp o książkach

Mam za mało półek. Mam za dużo książek. I mam problem, bo cały czas je kupuję. Uzależniony? Możliwe. Ale tak jest od zawsze. Ja książkę muszę mieć. Swoją, na własnej półce. Są tacy którzy kolekcjonują starocie, zbierają znaczki, kapsle, Pokemony - a ja kolekcjonuję książki. Uwielbiam serie, które dumnie prezentują się na regale. Całą paletę barw okładek, mnogość nazwisk autorów. Chyba powinienem iść z tym do psychiatry. I więcej tłumaczyć się nie będę! <wink> 
Dla mnie książka to papier. W tej kwestii jestem postępowy niczym Inkwizycja w sprawie czarów i herezji - audiobooki, e-booki to nie dla mnie. Nie potrafię, zwyczajnie nie mogę i już. Nie mam problemów ze wzorkiem, jednak długie czytanie z ekranu po prostu mnie denerwuje i męczy. Słuchanie jeszcze przeboleję, chociaż to w dużej mierze zależy od lektora. Jednak od dawna tego nie praktykowałem, co oznacza, że nijak nie potrafię się przekonać. Papier to papier. Cieszące oko okładki, przyjemny zapach kartek, szelest przewracanych stron. Gorzej w przypadkach pozaginanych rogów, plam po napojach albo zabłąkanym w torbie długopisie, który stwierdził, że kilka kresek doda kolorytu. Ryzyko czytelnika. 
Kupuję na zapas. Zdarza się, że całą serię, ale zazwyczaj po prostu korzystam z zastanych w sklepie promocji i zaopatruję się na przyszłość w jedną, dwie książki. Zawsze mam coś do czytania - taka emerytura w wersji book, bezpieczna przyszłość i te sprawy. W kwestii literatury zdecydowanie nie jestem statystycznym Polakiem - czytam, kupuję, wspieram akcje czytelnicze i wierzę w polskich autorów! Tak, w tym momencie się chwalę, bo uważam, że jednak warto dać innym przykład, że można. 
Ludzie dają mi książki. I chwała im za to! Na każde pytanie z kategorii co-chcesz-dostać-w-prezencie? odpowiadam, że książkę właśnie. Przyjaciele i znajomi raczej nie mają ze mną problemów. Przynajmniej w tym! Jest tutaj jednak pewien haczyk, o którym chcę Wam powiedzieć. Jeśli dajcie komuś książkę - to taki gest mówi więcej o Was, niż o tym drugim człowieku. Musieliście wybrać tę pozycję, uznać ją za ciekawą i wartą uwagi, coś w niej Was zainteresowało, dopasowaliście ją do konkretnego człowieka. Wbrew pozorom to bardzo ryzykowane - i tak, niestety - nietrafiona książka pozostawia duży niesmak. Ryzyko czytelnika. 
Czytam różnie. Zdarza się, że jeden dzień to jedna przeczytana książka. Inne towarzyszą mi przez tydzień. Są takie, które "męczyłem" dłużej - ze względu na objętość, styl pisania autora albo ludzki brak czasu i chęci. Bez czytelniczej weny nawet nie otwieram książki. Czytam dosyć określone pozycje - głównie fantastykę, kryminały oraz thrillery psychologiczne. Ale o tym innym razem. Teraz chciałbym jeszcze nadmienić pokrótce, że książki wpłynęły również na to, że fotografuję i to w jakiej formie to robię. Słowo pisane porusza wyobraźnię. Wszystkie opisy, cechy charakterystyczne, sposób poruszania, pozy, mimikę i gestykulację musicie sobie wymyślić w głowie, odtworzyć obraz z samych tylko liter i zdań. To świetne ćwiczenie dla wszystkich, którzy zajmują się projektowaniem, rysowaniem, fotografowaniem - bywa, że to lekcje trudne i frustrujące, kiedy macie wizję, która gdzieś tam jest, ale jeszcze nie potraficie jej urzeczywistnić. Satysfakcja tym większa w momencie doprowadzenia pomysłu do końca! Podczas czytania znajdowałem pojęcia, określenia (miejsc, kolorów, stylów), których wcześniej nie znałem - pchany wrodzoną ciekawością sprawdzałem te słowa, odkrywając coraz to nowe rzeczy. Jedną z postaci śledziłem, aż wprowadziła mnie do zaułka fotografii cyfrowej. Czytajmy, bo warto! Jeśli książka Was nudzi, odłóżcie ją i sięgnijcie po inną. Są książki słabe i nudne, niezaprzeczalnie. To także ryzyko czytelnika. 
Najskromniejszy Dawid. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz